17/07/2021
  1251

Wspomnienie Ś.P. Dr Mirosławy Wróblewskiej byłej kierownik Zakładu Medycyny Nuklearnej


Wspomnienie Ś.P. Dr Mirosławy Wróblewskiej byłej kierownik Zakładu Medycyny Nuklearnej

17 lipca 2021 roku mija pierwsza rocznica odejścia od nas (na miesiąc przed 84 urodzinami) Pani Doktor Mirosławy Wróblewskiej wybitnego lekarza, specjalistki medycyny nuklearnej i chorób wewnętrznych, wspaniałego człowieka, a dla mnie znakomitego nauczyciela i autorytetu, nie tylko w sferze zawodowej.

 

Pani Dr Wróblewska ukończyła studia na Wydziale Lekarskim Akademii Medycznej w Krakowie, początkowo pracowała na Śląsku, a od 1971 roku w Warszawie. W 1981 roku uzyskała stopień naukowy doktora nauk medycznych. Praca doktorska dotyczyła zastosowania angiografii izotopowej techniką bramkową w ocenie czynności lewej komory serca. Pierwszy raz usłyszałem o Pani Doktor w roku 1982, jeszcze na stażach w Instytucie Kardiologii. Była to pozytywna opinia, wypowiedziana przez mojego ówczesnego szefa, pana profesora (wtedy jeszcze doktora) Witolda Rużyłłę, nieskłonnego do wypowiadania komplementów bez pokrycia, i dotyczyła wykonywanych przez nią badań izotopowych serca na terenie Zakładu Medycyny Nuklearnej CSK WAM przy ul. Szaserów, w ramach Samodzielnej Pracowni Medycyny Nuklearnej CMKP, kierowanej przez prof. Władysława Jasińskiego.

 

Nie tak długo potem, w kwietniu 1983 roku Pani Doktor dołączyła do formującego się zespołu przyszłej Pracowni Badań Scyntygraficznych Zakładu Medycyny Nuklearnej Centrum Zdrowia Dziecka. Szefowała temu zespołowi, a później została kierownikiem Pracowni. Był to trudny okres uruchamiania badań z zakresu medycyny nuklearnej dedykowanych dzieciom, zwłaszcza przy dotkliwym braku personelu z odpowiednim doświadczaniem. W warunkach ograniczonego dostępu do zagranicznego piśmiennictwa, z trudem zdobywaliśmy interesujące nas publikacje pochodzące z nielicznych nawet za „żelazną kurtyną” pediatrycznych ośrodków medycyny nuklearnej, zawierające informacje, które pozwalały na tworzenie odpowiednich protokołów badań oraz wiedzę niezbędną do ich prawidłowej interpretacji. Samodzielnie trzeba też było starać się o pozyskiwanie programów komputerowych wspomagających opracowywanie badań. Pani Doktor Wróblewska, z budzącą podziw i szacunek zarówno u nas, jak i u współpracujących z nami klinicystów, determinacją i sumiennością inicjowała i wprowadzała w życie  nowe metody diagnostyczne lub ich pediatryczne modyfikacje, na początku głównie w zakresie diagnostyki wad wrodzonych serca, a później w zakresie diagnostyki schorzeń  gastroenterologicznych. Mam przed oczyma niezapomnianą scenę, gdy Pani Doktor w czasie zorganizowanego w Centrum Zdrowia Dziecka w 1987 roku Sympozjum „Radioisotopes in Pediatrics” „wyduszała” z zaproszonego z USA wykładowcy prof. R.H. Jonesa szczegóły algorytmu do obliczania przecieków wewnątrzsercowych w wadach wrodzonych serca. Uzyskane wtedy informacje były zaczynem powstałego oprogramowania, które później wielokrotnie modyfikowano i udoskonalano w konfrontacji z badaniami chorych pacjentów. W niektórych ośrodkach do tej pory program ten jest stosowany i uznawany za lepszy, niż te oferowane przez renomowanych producentów sprzętu medycznego.

 

Pani Doktor należała do tych osób, które jeżeli podejmą się jakiegoś zadania, to wykonają je zawsze solidnie, na 100% możliwości. Była szefem wymagającym, ale w pierwszej kolejności wymagała od siebie. Nie tolerowała „bylejakości” i najdrobniejszego nawet  „mijania się z prawdą” we wszelkich relacjach międzyludzkich. Na błędy, zwłaszcza te  spowodowane jakimś zaniedbaniem, reagowała nerwowo, a jej słynne „tak pracować nie będziemy!” pamięta każdy, kto z Panią Doktor pracował. Nie oznacza to, że nie była wyrozumiała. Zawsze przyjmowała to, że każdy może się pomylić, czy zrobić błąd, ale na koniec należy przyznać się do uchybienia i naprawić to, co się nabroiło. Sama przyznawała się do swoich własnych pomyłek, czy przedwczesnych ocen. Jej pragmatyzm, mądrość życiowa i doświadczenie przejawiały się również tym, że Pani Doktor nie przyjmowała bezkrytycznie wszystkich norm i nakazów, czy to zwyczajowych,  czy środowiskowych oraz wszelkich opinii, wypowiadanych przez różne autorytety – była człowiekiem otwartym i zawsze gotowym do wypowiadania niekoniecznie „politycznie poprawnych” poglądów i ocen.

 

Była osobą bardzo skromną, bez nawet najmniejszych aspiracji do eksponowanych stanowisk, występów medialnych, a jednocześnie miała duże poczucie humoru i umiejętność śmiania się również z siebie. Do anegdot zakładowych należało opowiedziane przez nią zdarzenie, gdy przypadkiem znalazła się w okolicy głównego wejścia do szpitala w chwili wkraczania jakiś ważnych gości zagranicznych, czemu towarzyszyła ekipa telewizyjna. Gdy znana z dużej bezpośredniości Dyrektor CZD pani prof. Maria Goncerzewicz zauważyła Panią dr Wróblewską na szlaku przejścia gości,  od razu zarządziła - „koleżanko, proszę się odsunąć, Pani źle się kadruje”.  Pani Doktor nie poczuła się urażona i opowiedziała nam ze śmiechem o całej sytuacji.

 

Była doświadczonym lekarzem praktykiem, a jej wiedza daleko wychodziła poza naszą specjalność. Nie raz rozpoznawała nawet dość rzadkie schorzenia u współpracowników, którzy często traktowali ją jak ostatnią deskę ratunku, gdy wizyty u innych lekarzy nie przynosiły rezultatu…

 

Od momentu powstania pisma „Problemy Medycyny Nuklearnej”, przez kilka lat społecznie je współredagowała, zajmując  stanowisko zastępcy Redaktora Naczelnego, a więc osoby, przez której ręce przechodziły publikowane prace, poddawane przez nią dokładnej analizie, ocenie, często korekcie. Jak zawsze, gdy Pani Doktor podjęła się jakiejś pracy, wykonanie było perfekcyjne, z dużym nakładem  wysiłku i czasu.

 

Była autorem lub współautorem wielu publikacji naukowych i prezentacji zjazdowych z zakresu zastosowań badań radioizotopowych w diagnostyce różnych schorzeń, głównie kardiologicznych i przewodu pokarmowego.

 

W trudnych czasach komunistycznych, gdy praca pracowników służby zdrowia była opłacana bardzo mizernie, Pani Doktor zawsze twierdziła, że mamy pełne prawo domagać się lepszych uposażeń, ale nic nie zwalnia nas z rzetelnego wykonywania obowiązków, skoro taki zawód wybraliśmy. Nasze narzekania były czasem kwitowane, krótkim stwierdzeniem - „skoro ktoś zazdrości lepszych zarobków hydraulikowi, dlaczego nie został hydraulikiem”.

 

Szeroka wiedza, znakomite przygotowanie do  wykonywanych obowiązków, wartości etyczne, które reprezentowała Pani Doktor, zawsze budziły uznanie współpracowników i całej rzeszy odbiorców korzystających z owoców Jej pracy. W mojej pamięci zostały Jej proste i jednoznaczne komunikaty, poparte świadectwem własnego postępowania, dotyczące podejścia do pracy, do innego człowieka, w szczególności pacjenta, mogące być drogowskazem zarówno w życiu zawodowym jak i prywatnym.

 

Krzysztof Toth

wyrażam zgodę

Ta strona używa plików cookies w celu zapewnienia poprawnego i spersonalizowanego działania. Odwiedzając tę strone zgadzasz się na wykorzystywanie cookies. Szczegółowe informacje o tym, w jaki sposób używane są pliki cookies, a także w jaki sposób można je zablokować lub usunąć znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.